czwartek, 14 sierpnia 2014

"Smile again"

typ: AU, dramat
pairing: broken!Taehyun x Minho, main!Taehyun x Seungyoon [WINNER]
ostrzeżenia: przekleństwa
A/N: W mojej głowie zrodził się pomysł, który próbowałam zilustrować za pomocą słów. Stworzyłam coś takiego, i przyznam, że to nie jest to, czego oczekiwałam. Acz skoro napisałam tak a nie inaczej, to oznacza, że tak miało być. Dedykowane Patce, która przyznam, że mi pomogła z tym ff i była moją motywacją. Mam nadzieję, że nie jest aż tak źle? 
[ smile again. ]
W mieszkaniu rozległo się donośne, energiczne pukanie. Taehyun zerwał się z krzesełka z kuchni, przez co jego matka zaśmiała się cicho, kontynuując wycieranie szklanek i chowanie ich do szafek. Chłopak otworzył drzwi i ujrzawszy przed sobą nieco niższego chłopaka z walizką, uniósł kąciki ust, łapiąc go za rękę i wciągając do środka. Tamten zachichotał, rzucając gdzieś w bok swoje torby i objął młodszego w pasie, muskając delikatnie jego wargi, acz Taehyun szybko odsunął głowę, spoglądając w oczy ukochanego. Zapewne staliby tak dłużej, gdyby nie dobiegło ich wołanie kobiety z pomieszczenia obok. Splatając ze sobą palce, przeszli spokojnym krokiem do kuchni, siadając przy stole, na którym stały już talerze i kubki z parującą herbatą. 
-Nie potraficie bez siebie żyć? - spytała żartobliwie pani Nam, stawiając na blat kolejne naczynia, tym razem ze śniadaniem. Minho od razu zabrał się za jedzenie, lecz Taehyun sceptycznie spojrzał na dania swojej matki, krzywiąc się jak małe dziecko, aby następnie przenieść na nią swój wzrok. 
-Mamo, nie przesadzaj - odburknął, łapiąc w dłonie kubek i przykładając go do ust, upijając niewielki łyk. - I sobie nie żartuj. 
-Bądź mniej ponury - odparła kobieta, unosząc brwi i uśmiechając się przyjaźnie. - Są wakacje, a ty zachowujesz się, jakby miał ci się zaraz zawalić świat. 
-Nieprawda - obruszył się brunet, wydymając lekko wargi. - Potrafię cieszyć się z życia. Wcale nie jestem ponury. 
-Jasne - mruknęła jego matka, machnąwszy ręką, po czym wyszła z kuchni, zostawiających młodych samych. Taehyun westchnął, podpierając podbródek dłonią i wziął do ręki pałeczki, przygryzając dolną wargę. Kątem oka zerknął na Minho, który zdawał się zupełnie ignorować całą sytuację. W końcu jednak zrezygnowany wstał, zabierając swój pusty i nietknięty talerz, przecierając ścierką i chowając go z powrotem do szafy. 
-Nie jesz? - zapytał nagle Minho, odwracając głowę w kierunku swojego chłopaka. Taehyun zaprzeczył niespiesznie, podchodząc do starszego i pocałował go w policzek. 
-Nie przeszkadzaj sobie, smacznego - powiedział, wykrzywiając usta w nieśmiałym uśmiechu. - Zaniosę twoje bagaże do samochodu. 
-W porządku. 
-Kocham cię trochę. 
-Ja ciebie też.
* * *
-Ja chcę siedzieć z przodu! - powiedział nagle Minho, otwierając przednie drzwi od strony pasażera i siadając obok pani Nam, która uśmiechnęła się tylko pobłażliwie, kręcąc głową. 
-A ja? - zaprzeczył zaraz Taehyun, wsadzając głowę do samochodu i wykrzywiając wargi w grymasie niezadowolenia. Minho wzruszył ramionami, wypychając młodszego z auta i zamykając za sobą drzwi. Taehyun prychnął, ostatecznie zajmując miejsce z tyłu, pośrodku, zakładając ręce na piersi w akcie buntu i przejawu swojej obrażonej postawy do całego świata z Song Minho na czele, jednak po kilku minutach drogi rozchmurzył się, nachylając do przodu i biorąc aktywny udział w nie mającej żadnego sensu dyskusji. Prawie ciągle się uśmiechał i wybuchał śmiechem. Jeszcze nigdy wcześniej nie czuł się aż tak szczęśliwy jak teraz. Wydawało mu się, że może wszystko, jeśli ma tylko obok siebie swoją mamę i swojego chłopaka. Oprócz tej dwójki nie został im nikt. Żadna rodzina czy przyjaciele, którzy odeszli wraz z przerwą od szkoły. Jakby kto kazał mu przenieść górę, był święcie przekonany, że uniósłby ją nawet jedną ręką, ot tak. 
-Daleko jeszcze? - zapytał nagle, odwracając wzrok na swoją matkę. Tamta wzruszyła ramionami. 
-Może z dwie godziny. Góra trzy - odparła spokojnym tonem, zerkając kątem oka na swojego syna. Młody kiwnął głową, opierając się wygodnie o siedzenia samochodu. Przejechał dłonią po pustych miejscach obok siebie, a następnie położył się, przymykając powieki. 
-Idę spać - oznajmił, poprawiając włosy, usilnie opadające na jego oczy. - Nie rozmawiajcie zbyt głośno. 
W odpowiedzi usłyszał tylko radosny śmiech Minho, który rozbrzmiał dźwięcznie w uszach, niczym najpiękniejsza kołysanka na świecie. Zdawało mu się, że odpływa w całkowitą krainę spokoju, przepełniony nieopisanym uczuciem. Och, jakże był nieświadomy tego, jak szczęście potrafi być kruche; zwłaszcza w nieostrożnych i niepowołanych do tego odgórnie rękach. 
* * * 
Obudził go dziwny huk, czując, jak coś wgniata się w jego ciało, przepełniając paraliżującym bólem. Chciał krzyknąć, lecz z jego gardła dobiegł tylko żałosny jęk, w którym kolidowała cała rozpacz i żałość, wydzierająca z najgłębszych zakątków ciała. Chciał się ruszyć, lecz zdawać by się mogło, że nawet najdrobniejsze machnięcie palcem jest niemożliwe, co dopiero mówiąc o czymś, co uwolniłoby go z pułapki. Rozchylił ciężko powieki, wtem mając wrażenie, że są one z ołowiu. Szybko jednak pożałował tej decyzji, gdyż po jego policzkach zaczęły płynąć słone łzy, niczym strumień, uwolniony z głębokiego oceanu jego oczu. Pamiętał niewiele. Pamiętał czyjeś zmasakrowane ciała przed sobą, pamiętał krew, pamiętał krzyk i syreny. Pamiętał zamieszanie, chaos. Pamiętał piekło, jakie rozgrywało się właśnie w jego małym świecie, nieświadomy zupełnie niczego. Jeśli myślał, że osiągnął już apogeum swojej osobistej tragedii, ktoś na górze zapewne by z niego zadrwił, przecinając ciszę ironicznym śmiechem. Ciemność, w jaką wpadł, była dopiero zwiastunem przedstawienia, które właśnie odsłoniło kurtynę przed widownią, reprezentując wszystkim z dumą swój pierwszy akt. 
* * *
Śnił, nie widząc żadnych snów. Morfeusz trzymał go mocno za rękę, jednocześnie zasłaniając oczy, aby nie zobaczył niczego ze swojej krainy. Żadnych obrazów, kolorowych, bajecznych scenariuszy, z jego ręką, ingerującą w każdy kolejny ruch. Nie wiedział, czy minęła minuta, godzina, czy może dzień, a może rok. Może kilka lat. Stracił poczucie czasu. Stracił poczucie świata zewnętrznego, w całej otchłani mroku, jaka go otaczała. Z jednej strony chciałby otworzyć oczy. Z drugiej jednak, jakaś magiczna siła zawiązała opaskę, uniemożliwiając tym samym podniesienie powiek. Pływał w bezdennej otchłani, roztaczającej się pustce. Istnej dziurze. Klatce, w której uwięziono go wbrew jego woli. 
Albo raczej wepchnięto, uprzednio pozbywając się wszystkiego, co kurczowo trzymało go przy życiu. 
* * * 
Jego oczy uderzyło ostre, jaskrawe światło, które brutalnie wkradło się pod powieki. Usłyszał irytujący dźwięk śmiesznej aparatury, dziwnie znajomy, jakby słyszał go już wcześniej, acz nie potrafił sobie przypomnieć, gdzie. 
Wtem podniósł się gwałtownie, przez co przeszył go ból. Syknął, opadając z powrotem na poduszki, ciężko biorąc następny wdech. Wydawało mu się, że powietrze pali jego płuca, więc zacisnął dłonie w pięści, wbijając paznokcie w delikatną skórę.
-Obudził się - usłyszał donośny głos jakiejś kobiety, a wkrótce do sterylnie białej sali wszedł mężczyzna w podeszłym wieku. 
Idealnie czystej. 
Szpitalnej. 
-Nam Taehyun? - zapytał lekarz, na co chłopak początkowo zmarszczył zdezorientowany brwi, a następnie pomału skinął głową. Chciał wstać, więc odrzucił kołdrę na bok, lecz... nie był w stanie ruszyć nogami. Spojrzał wystraszony na swoje dolne kończyny, z desperacją w oczach próbując wstać, przez co ponownie się szarpnął, a z jego gardła wydał się żałosny jęk. 
-Spokojnie - polecił mężczyzna, podchodząc do niego i przytrzymując go za ramiona, aby się nie ruszał. Młodszy oddychał ciężko, zupełnie nie rozumiejąc sytuacji, w jakiej się znalazł. 
-Co... się dzieje? - spytał zachrypniętym głosem. 
Nagle poczuł, jak ulatują z niego jakiekolwiek resztki sił, jakie posiadał wcześniej. Pomału uderzała w niego prawda i wspomnienia ostatnich wydarzeń, które przeżył. W jego uszach ponownie rozbrzmiał krzyk, rozbrzmiał płacz i lament. Jego ciałem zatrzęsły dreszcze, a po policzkach spłynęły łzy. Przestał się szamotać, rozchylając tylko wargi, jakby chciał coś dopowiedzieć, lecz załkał tylko, niczym małe dziecko, którym w istocie był. Dzieckiem, którego zbyt szybko wyrwano z beztroskiego smaku dzieciństwa. Chciał się do kogoś przytulić. Chciał, aby ktoś mu powiedział, że zaraz się obudzi i znowu będzie w aucie, a Minho żartobliwie nazwie go śpiąca królewną, przez co się obrazi na krótką chwilę, po czym znowu będzie szczęśliwie i tak cudownie... zwyczajnie. Bez żadnych komplikacji czy smutków.
-Taehyun, musisz być teraz silny - odezwał się lekarz, obserwując uważnie siedemnastolatka. Tamten skierował na niego wzrok, z resztką tlącej się nadziei w zmęczonych oczach. - Miałeś wypadek. Byłeś w śpiączce dwadzieścia sześć dni - zaczął spokojnie mężczyzna, uważnie ważąc wypowiadane wyrazy, ułożone w bolesne i krzywdzące zdania. Taehyun słuchał go, nie przerywając żadnym słowem czy gwałtowniejszym ruchem. Po prostu leżał i słuchał, wyczekując informacji, przez które w końcu odetchnie z ulgą. Lekarz zacisnął usta, po czym westchnął ciężko, na chwilę przymykając powieki. - Twoja matka nie żyje - dodał w końcu, nieco ciszej niż wcześniej. 
Taehyun nie wiedział, co odpowiedzieć. 
Taehyun w zasadzie nie wiedział już niczego. 
Pogubił się we wszystkim i najchętniej rozpłakałby się, czekając, aż ktoś wróci i weźmie go za rękę, pocieszając i prowadząc dalej. 
Nagłym sposobem też zabrakło mu łez. 
Patrzył się pusto przed siebie, nie widząc nic, chociaż piekły go oczy, a oddech przyspieszył. 
Tak nagle wszystko objęły czarne barwy. Tak nagle wszystko się zawaliło w drobny mak, chociaż całkiem niedawno miał każdą rzecz, o jakiej kiedykolwiek marzył. Tak nagle całe szczęście, jakie go otaczało  gdzieś zniknęło, zostawiając go z przeszywającą na wskroś rozpaczą i żalem, odejmując z życia wszystko, co nadawało mu sens istnienia. 
-A Minho? - zapytał w końcu szeptem, po długiej chwili milczenia i ciszy, przerywanej przez ciche urządzenie, świadczące o jego pracy serca. 
Niestety.
-Tak mi przykro... - powiedział starszy mężczyzna, na co Taehyun pokiwał tylko głową i zamknął oczy. - Wkrótce zabierzemy cię na badania. Stan twojego zdrowia się poprawia. Walczysz o życie - dodał, jakby chcąc dodać chłopakowi otuchy i pocieszyć go, chociaż fakt faktem, było to zwyczajnie niemożliwe. 
-Walczę - powtórzył za nim brunet i zaśmiał się ironicznie, co zaraz przeszło w długi, przerywany na zaczerpnięcie oddechu płacz. Głos osoby, która właśnie straciła wszystko.
* * *
Taehyun walczył. Nie widział sensu w tej walce, skoro nie miał nawet nikogo, kto by pochwalił go za jego postępy. Mimo to chodził na rehabilitacje, pozwolił się leczyć i nauczył się żyć bez nóg, do końca będąc zdanym na wózek inwalidzki. 
Stał się kaleką. 
Nie wstydził się używać tego słowa. Fakt zawsze pozostawał faktem. 
Był kaleką, osobą, która będzie, chcąc czy nie chcąc, zdana na innych. Nie był w stanie robić tego, co robili inni jego rówieśnicy. Widział młodych ludzi na ulicy za oknem. Zazdrościł im, że mogą chodzić. On też kiedyś mógł. Już nie może. Skazano go na niepełnosprawność. Może tak powinno być? Może taki los mu przypadł w ogólnej loterii przeznaczenia, które lubiło kpić z niewinnych, młodych serc? 
Minęło sporo czasu, a Taehyun czuł się dobrze. Pewnego dnia przyszedł do niego lekarz, oznajmiając, że przenoszą go do specjalnego ośrodka dla niepełnosprawnych, którzy nie osiągnęli pełnoletności, a nie mieli gdzie się udać. Taehyun wtedy stwierdził, że mogliby określać to po imieniu i powiedzieć mu wprost, że przenoszą go do domu dziecka dla kalek. Lekarz nie odpowiedział, zaskoczony odpowiedzą. A Taehyun prychnął zirytowany, bo ludzie byli wyjątkowo drażliwi. Tak, jak wcześniej potrafił cieszyć się z każdego dnia, tak teraz każdy poranek był męczarnią dla jego zmarnowanej duszy. Wolałby to wszystko zakończyć, lecz, szczerze powiedziawszy, bał się. Chociaż ciągnęła go możliwość dołączenia do swoich ukochanych osób, które stracił, coś w głębi, być może intuicja podpowiadała mu, że powinien jeszcze chwilę poczekać. Także czekał, czekał na coś, co wiedział, że tak naprawdę nigdy nie przyjdzie. 
Budynek ośrodka prezentował się przytulnie i ciepło. Mimo to Taehyunowi w ogóle nie spodobało się to miejsce, ani fakt, że będzie musiał określać to jako swój dom. Jego dom zniknął wraz ze zniknięciem jego matki i Minho. Jego dom zniknął wraz ze zniknięciem miłości i szczęścia, których niewątpliwie potrzebował, jak każdy normalny człowiek na tym świecie. Westchnął, pozwalając, aby pielęgniarka popchnęła jego wózek ku wejściu, gdzie zadzwoniła dzwonkiem i poczekała, aż ktoś im otworzy. W drzwiach ujrzeli młodego chłopaka, który uśmiechnął się wesoło na ich widok. Taehyun spojrzał na niego z widoczną pogardą, przez co zmieszał się nieco, acz wpuścił ich do środka, dziękując pielęgniarce za przyprowadzenie Taehyuna i przywiezienie jego rzeczy. Siedemnastolatek rozejrzał się, podjeżdżając do ścian, na których pozawieszane było mnóstwo fotografii. Widząc uśmiechy skrzywił się, prędko odwracając od zdjęć, aby ponownie spojrzeć na chłopaka. Byli już sami, gdyż pielęgniarka dawno wyszła, wracając zapewne do szpitala. Taehyun uparcie milczał, zaciskając mocno szczęki. 
-Miło cię widzieć, Taehyun. Nazywam się Kang Seungyoon i będę twoim opiekunem. Nawet nie wiesz, jak się cieszę z tego powodu! Nie mogłem się doczekać. Sporo o tobie słyszałem - odezwał się w końcu tamten, mimo, że wydawał się być nieco zdezorientowany postawą Taehyuna. Młodszy uniósł tylko pytająco brwi, opierając podbródek o dłoń. Nie odpowiadał, ilustrując pracownika ośrodka swoim przeszywającym spojrzeniem, jakby chciał nim dotrzeć aż do jego duszy. 
-Co za marny kawał mięsa przypadł mi w udziale - mruknął od niechcenia, acz na tyle głośno, aby Seungyoon mógł go usłyszeć, na co zaraz uniósł sceptycznie kąciki ust.
* * * 
-Ładną mamy dziś pogodę - powiedział nagle Taehyun, zerkając za okno, gdy Seungyoon niósł go na rękach, aby następnie umiejscowić na wózku inwalidzkim. Starszy zdumiał się nieco, zważając na fakt, iż Taehyun zazwyczaj się do niego nie odzywał i nie przejawiał żadnych chęci do rozmowy czy ogólnego poznania. Mimo, że nie zaniechał swoich marnych prób zrozumienia egzystencji Taehyuna, nie było w nim takiego zapału jak na początku. 
-Faktycznie - odparł uprzejmie Seungyoon. - Zaczyna się lato, miło zaczerpnąć nieco słoneczka. 
Brunet parsknął, odwracając głowę w kierunku swojego opiekuna i skrzywił się, pozwalając, aby ten pokierował go w stronę jadalni. 
-Ale pierdolisz, Yoon - warknął, przecierając oczy zaciśniętymi w piąstki dłońmi. Seungyoon westchnął, nie upominając już nawet młodszego o jego słownictwo. I tak by nie posłuchał. Taehyun nie słuchał się nikogo innego, aniżeli siebie. Był wyjątkowo dziwnym stworzeniem, do którego zapewne mało kto potrafił dotrzeć, a na chwilę obecną można by posunąć się do stwierdzenia, że nikt. Taehyun był pesymistą w całej swojej okazałości. Rzadko kiedy się uśmiechał, chyba tylko wtedy, gdy ripostował każdą rzecz kierowaną do jego osoby. Zdawać by się mogło, że nie robi sobie zupełnie nic z faktu, że nie ma na tym świecie nikogo, a w dodatku utracił możliwość poruszania się w standardowy sposób. Był obojętny na większość spraw, zbywając je po prostu najnormalniejszym wzruszeniem ramion. Mało mówił, a gdy się odzywał, Seungyoonowi wydawało się, że uprzednio obmyśla to na tysiąc różnych sposobów. Na pewno nie był pochopny. Życie nauczyło go rozsądku i zimnej krwi, a także pokornego przyjmowania jakichkolwiek cierpień, od których się uodpornił. Wybudował wokół siebie gruby mur, trudny do przebicia, chyba, że przez jego matkę bądź Song Minho, do czego rzecz jasna głośno się nie przyznawał. Często jednak myślał o tej dwójce, ze szczególnym uwzględnieniem na swojego byłego chłopaka. Chociaż na zewnątrz wyglądało, jakby pogodził się z ich śmiercią, w środku jednak rany na sercu otwierały się za każdym razem, gdy przed oczami widział znajome uśmiechy, a w uszach rozbrzmiewał piękny, kojący jego ból śmiech. Cierpienie pomnażał fakt, że jedyne, co mu zostało to wspomnienia, to wyobraźnia i to, co przywoływał w głowie przed zapadnięciem w sen, gdzie często nawiedzały go koszmary. Toteż codziennie budził się niewyspany, z brakiem ochoty na cokolwiek. Chyba, że na sen. Ale taki, gdzie już nigdy nie wróciłby z krain baśniowych bądź mrocznych scenariuszy. Często miał ochotę wyrzucić z siebie wszystkie ciążące jego głowę myśli, acz brakowało mu odwagi. W pewnym momencie doszedł do wniosku, że przywiązał się do Kang Seungyoona i nie potrafiłby się bez niego obejść. Kang Seungyoon natomiast trwał w istnej fascynacji swoim podopiecznym, czując głęboką potrzebę pomocy tej zagubionej wśród labiryntu ścieżek młodej duszyczki, jaką był Nam Taehyun. W ten sposób między Kang Seungyoonem i Nam Taehyunem wytworzyła się więź, z której jeszcze żaden z nich nie zdawał sobie sprawy, a która wtargnęła w ich codzienną monotonię z zupełną aprobatą ich obojga. 
* * *
Seungyoon zapukał delikatnie do drzwi Taehyuna, a gdy nie otrzymał odpowiedzi, ogarnął go lekki niepokój, przez co bez zupełnych skrupułów wszedł do środka. Zastał tam młodszego, owiniętego szczelnie w kołdrę, z twarzą skierowaną do poduszki. Podszedł do niego prędko, potrząsając delikatnie jego ramieniem, na co chłopak odwrócił głowę w jego kieruku, a Seungyoon cofnął się o krok, tym razem naprawdę przestraszony. Taehyun zaśmiał się żałośnie, przecierając zaczerwienione od łez oczu, jakby tym samym chcąc się pozbyć coraz to większych strumieni słonej wody. Otarł wierzchem dłoni wilgotne policzki, pociągając nosem. Podniósł się na łokciu, zerkając w kierunku okna, przez co znowu wybuchł niekontrolowanym płaczem. Seungyoon, nie wiedząc co zrobić, po prostu podszedł do niego, siadając obok i zgarnął jego drobne ciało ramieniem, przytulając do siebie. Spodziewał się, że Taehyun warknie coś w odpowiedzi i go odepchnie, lecz tymczasem wtulił się w niego, jakby właśnie tego potrzebował od dłuższego czasu. I w istocie tak było. 
-Taehyun... - szepnął Seungyoon, próbując ukryć drżenie swojego głosu. Tamten jednak potrząsnął tylko głową, przyciskając się mocniej do niego, jakby się bał, że ten zaraz zmieni decyzję i się od niego odsunie. 
-Taehyun, nie musisz mnie dusić, nie ucieknę - dodał Yoon, uśmiechając się subtelnie, na co Taehyun się cicho zaśmiał. 
Seungyoon napawał się dźwiękiem jego śmiechu, który nie posiadał w sobie ani krzty ironii. Był czysty i prawdziwy, taki, o którym marzył od dawna. Był piękny, tak samo, jak piękny był Taehyun, mimo całego zła, jakie go spotkało. 
-Nie zostawiaj mnie - powiedział nagle młodszy, co zaskoczyło chłopaka, acz nie odparł nic, odchylając się tak, aby móc spojrzeć w ciemne oczy swojego podopiecznego. 
-Nie zostawię cię - obiecał, na co Taehyun uśmiechnął się. 
Pierwszy raz od wielu miesięcy. 
* * *
-Wszystkiego najlepszego! - krzyknął Seungyoon, na co Taehyun zażenowany odwrócił się, próbując ukryć rumieńce dłońmi. Starszy zaśmiał się, kręcąc głową i przysiadając się obok bruneta, zabierając ze stolika jabłko i wgryzając się ze smakiem. 
-Huh, osiemnastolatek z ciebie? - dodał, wycierając wargi wierzchem dłoni. Taehyun burknął coś w odpowiedzi, wciąż na niego nie patrząc, przez co Seungyoon ponownie wybuchł śmiechem. 
-Spierdalaj - mruknął Taehyun, odjeżdżając od stolika. Yoon zachichotał i poszedł za nim, łapiąc za rączki wózka i wyprowadzając podopiecznego z jadalni. Udali się razem w stronę ogrodu, do ich ulubionego miejsca, gdzie raczej nie chadzał nikt, przed niewielką, ładną fontanną, otoczoną małym, czarnym płotkiem. Seungyoon przysiadł na drewnianej ławce, uprzednio ustawiając Taehyuna obok siebie i oparł się wygodnie, odchylając głowę do tyłu. 
-Jak masz zamiar uczcić to święto? - spytał w końcu, zerkając na bruneta. Tamten wzruszył ramionami, wbijając zażenowany wzrok na posążek przyozdabiający fontannę, przedstawiający małego Amorka, ze strzałą zakończoną kształtnym serduszkiem w prawej ręce oraz łukiem w lewej. 
-Nijak - odpowiedział. - Nie uznaję urodzin. 
-Niby z jakiej okazji? - oburzył się Yoon, nachylając do przodu, aby móc spojrzeć na jego twarz. - Ja natomiast nie uznaję takiej odpowiedzi. I mam coś dla ciebie - dodał zaczepnie, zaraz się podnosząc. Taehyun spojrzał na nieco zaciekawiony, obserwując, jak starszy wyciąga coś zza idealnie obciętego żywopłotu zaraz obok. Wrócił do niego z małym pudełeczkiem w ręku, podając je podopiecznemu. Taehyun uniósł zaciekawiony brwi, zabierając jednak podarunek i siląc się na uśmiech. 
-Dziękuję - powiedział nieco zmieszany, odwiązując wstążeczkę prezentu. 
-Nie masz jeszcze za co. Sprawdź, co jest w środku - odparł Seungyoon, a Taehyun, uporawszy się z niebieską tasiemką, obwiązującą pudełeczko, otworzył wieczko i otworzył szerzej oczy, rozchylając powieki. Uniósł do góry klucze, zapewne od jakiegoś mieszkania, spoglądając z widocznym zmieszaniem wypisanym na twarzy na swojego opiekuna. 
-Co to jest? - zapytał, całkowicie zbity z tropu. 
-Pies - skwitował kwaśno Seungyoon, zaraz jednak uśmiechając się radośnie. - Klucze. Chyba widzisz. 
-W porządku, klucze - warknął Taehyun. - Ale do czego? 
-Do domu - odpowiedział tajemniczo Yoon, chowając dłonie do tylnych kieszeni swoich spodni. 
-Jakiego domu? 
-Naszego - zaśmiał się starszy. - Zamieszkaj ze mną, Taehyun. 
* * *
Taehyun nigdy nie spodziewał się, że znajdzie w życiu drugie miejsce, jakie określi swoim "domem". Zapewne nic nie zwracało mu doznanych krzywd i utraty tego prawdziwego ciepła rodzinnego, acz Seungyoon radził sobie doskonale w zapełnianiu luk, pozostawionych przez różne okoliczności w sercu Taehyuna. Jego mieszkanie przepełniało go poczuciem bezpieczeństwa, którego nie czuł od kiedy trafił do szpitala. Zdawało mu się, że pasował do tego miejsca idealnie, tak samo jak pasował Seungyoon u jego boku. Zaczynał zauważać światełko w tunelu, być może zwiastujące nadejście znacznej poprawy, w ramach rekompensaty, która przecież mu się niewątpliwie należała. Taehyun otrzymał własny pokój, acz szybko z niego zrezygnował, woląc towarzystwo starszego chłopaka. Czuł się dobrze, gdy podczas snu tamtego, delikatnie obejmował go od tyłu. Czuł się dobrze, gdy Seungyoon przytulał go, gdy Taehyun budził się z płaczem z kolejnego koszmaru, jaki go nawiedzał. 
Tak po prostu czuli się dobrze, ze wszystkim, co robili razem. 
Pewnego dnia, przeszukując starą makulaturę Seungyoona, Taehyun natknął się na podniszczoną gazetę, zapewne mająca swój czas i własną historię. Nie zwróciłby na nią żadnej uwagi, gdyby nie jeden nagłówek o domniemanym wypadku. Coś podpowiedziało mu, aby sprawdzić tę stronę, więc faktycznie tak zrobił. Był to dzień, który obrócił jego życie o sto osiemdziesiąt stopni, który sprawił, że jego serce zabiło mocniej. Był to dzień, w którym zupełnie przez przypadek dowiedział się, że Song Minho wcale nie zginął. 
Song Minho wciąż gdzieś tam na świecie był. 
* * *
-Muszę go znaleźć! - krzyknął Taehyun, uparcie wyrywając rękę z uścisku Seungyoona. Tamten jednak stanął przed drzwiami, zagradzając przejście młodszemu i zabrał z jego ręki starą gazetę, sprzed ponad roku. Na oczach brunta podarł ją, rzucając w bok, na co Taehyun załkał ponownie, z desperacją próbując odsunąć drugiego chłopaka. 
-Muszę go znaleźć, on żyje, Yoon, mój Minho żyje, potrzebuję go!  
Seungyoon czuł, jak coś kuje jego serce, jakby wbijało się w ten miesięń i przekręcało z każdym słowem Taehyuna. Nie dał sobie jednak po sobie znać, że te zdania tak bolą Seungyoona, przygryzł więc mocno wargi, łapiąc Taehyuna za ramiona i potrząsając nim dla opamiętania. 
-Opanuj się, Taehyun - odparł spokojnie, z wyćwiczoną dla swojego zawodu cierpliwością. - To było rok temu. Pierdolony. Rok. Temu. Nawet więcej. 
-Nic nie rozumiesz - szlochał dalej brunet, chowając twarz w dłoniach. 
-Być może - zgodził się Seungyoon, prostując się. - Nie rozumiem. Nie rozumiem, dlaczego kurwa chcesz szukać kogoś, kto zostawił cię, gdy wszystko waliło ci się na głowę. 
Taehyun podniósł wzrok, spoglądając niepewnie na Seungyoona, pierwszy raz odczuwając w głębi trwogę i przerażenie. Bał się, bardzo się bał, jak małe dziecko. 
-Nie rozumiem dlaczego wmawiasz sobie, że go kochasz - kontynuował tamten, krzywiąc się w grymasie, który zapewne miał przypominać uśmiech. - I nie rozumiem, dlaczego nie dostrzegasz tak oczywistych rzeczy wokół siebie. Spodziewałem się, że jesteś mądrzejszym człowiekiem. 
Taehyun milczał, zbity z tropu, nie wiedząc, co byłoby stosowne w tej sytuacji. Nie miał zielonego pojęcia co powinien odpowiedzieć. Jego rozsądek wmawiał mu, ze powinien zostawić Yoona i szukać Minho, jego Minho, tego Minho, który kojarzył się z niczym innym, jak ze szczęściem poprzedniego życia. Serce jednak było na tyle głośne, aby wytworzyć w Taehyunie ten rodzaj zawahania, który doprowadza człowieka do zupełnego zdezorientowania. 
-Albo to ja byłem głupi, wyobrażając sobie coś, co jest nierealne - zakończył starszy po krótkiej chwili, wzruszając obojętnie ramionami. Ta obojętność sprawiła, że coś w Taehyunie drgnęło, coś, przez co w jego oczach ponownie zaszkliły łzy. 
-Yoon... 
-Nie - przerwał mu. - Nie chce mi się słyszeć twoich tłumaczeń, że to twój Minho. Usłyszałem za pierwszym razem. Zrozum jednak, że tamte życie minęło. I to co miałeś kiedyś, już nigdy nie powróci. 
Taehyun otworzył usta, lecz Seungyoon roześmiał się tylko, kręcąc głową. 
-Czy nie widzisz, że cię potrzebuję? - zapytał, tym razem nieco ciszej. Taehyun zamrugał kilkakrotnie, zbyt oszołomiony, aby wydobyć ze swojego gardła chociażby słowo. 
-Czy nie widzisz, że gdy jesteśmy razem, wszystko jest takie... dobre? - zadał kolejne pytanie Seungyoon, a jego głos tym razem się załamał, przez co przeszedł do szeptu. - Czy nie widzisz, że cię kocham? 
-Yoon, to... 
-Jeśli będziesz wolał Minho, w porządku. Nie rozumiem, ale w porządku. To twoja decyzja - skwitował, prychając cicho. Odsunął się z zamiarem odejścia od młodszego, lecz ten nagle złapał go za rękę, zmuszając, aby został. 
-Obiecałeś mi kiedyś, że nigdy mnie nie zostawisz - powiedział cicho Taehyun, na co Yoon uniósł brwi, zerkając na niego z niepewną miną. Taehyun zaczerpnął powietrza, przymykając powieki, jakby się nad czymś zastanawiał. W końcu jednak spojrzał na podarte gazety, aby następnie pokierować swój wzrok wprost w oczy starszego. - Więc mnie nie zostawiaj, nawet, jeśli jestem głupi. 
Seungyoon uniósł delikatnie kąciki ust, na co Taehyun odpowiedział tym samym. Subtelnie splótł ich palce, aby trwali tak w nierozerwalnym uścisku, chociaż przez chwilę, przez zaledwie kilka sekund, w których ich serca biły tak niespokojnie. W końcu jednak Yoon nachylił się, złączając ich wargi, lekko, czule, przekazując w to wszystko, co właśnie toczyło w nim walkę. A Taehyun nie protestował. Taehyun oddał mu to samo. 
Taehyun przypomniał sobie wreszcie, jak to jest być szczęśliwym. I uśmiechać się na nowo. 
* * *

3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zrobiłaś mi z biasa kalekę, jak mogłaś. Czytam to czwarty raz, a nadal mam nadzieję na inne zakończenie. Może napiszesz drugą część, w której Taehyun jednak szuka Mino i okazuje się, że on jest z Jinwoo czy coś? Nie no, to już byłoby raczej słabe. Ale mam jakąś cichą nadzieję, że napiszesz jeszcze coś z Winner (może Jinyoon), bo kocham to ff bardzo. Mój ukochany moment to, jak opisujesz charakter Taehyuna, bo czuję wtedy swój wpływ na to. I jeszcze kocham zakończenie i chwilę przed zakończeniem, jak się kłócą. Chyba jednak kocham każdy moment. Nie przyczepię się do niczego, bo nie ma do czego. Przynajmniej ja nie potrafię tu znaleźć czegokolwiek złego. Mam nadzieję, że inni też docenią to ff i nie będę jedyną osobą, która to przeżywa. Jak obejrzysz Winner TV to napisz coś jeszcze z nimi. (Może ff, w którym Taehyun robi nalesniki, albo pairing Taehyun x Pies). Lubię czytać wszystko, co piszesz. Na pewno niedługo wezmę się za Twoje inne ff i też będę pisać bezsensowne komentarze. Aktualnie to ff znajduje się w moim Top 3. Możesz być dumna z siebie, bo płakałam czytając to, a chyba o to Ci chodziło. Dziękuję, że to napisałaś.
    Pozdrawiam płaczliwie,
    Patka

    OdpowiedzUsuń
  3. JAK TO MOŻLIWE, ŻE MÓJ KOMENTARZ SIĘ NIE DODAŁ? ;___;

    Chciałam napisać tylko, że nie znam tego pairingu i zazwyczaj nie czytaj opowiadań, w których nie ma znanych mi postaci. A to opowiadanie przeczytałam i, o mamo, nie żałuję. Piszesz tak pięknie, tak cudownie! Płakałam, naprawdę. ;; I dziękuję Ci za to, że mogłam przeczytać coś tak pięknego i zmarnować na to kilka chusteczek. Dzięki, Czajniś! :3

    @Arisafy

    OdpowiedzUsuń