poniedziałek, 25 sierpnia 2014

"Something beautiful"

typ: smut, au, angst?
pairing: Xiumin x Chen [EXO]
ostrzeżenia: sceny erotyczne [+18], przekleństwa
A/N: To pierwszy raz, kiedy napisałam... coś takiego. Przyznam, że czuję się nieco niezręcznie i nie jestem pewna waszych opinii. Prosiłabym tylko każdego, kto przeczyta o chociażby dwa słowa w komentarzu. Z góry dziękuję i miłego czytania. 
[ another love. ]
Kim Minseok był zwykłym dziewiętnastolatkiem, uczęszczającym do publicznego liceum. Miał marzenia tak jak wszyscy jego rówieśnicy, które chciał spełniać, chodził na imprezy i spotykał się z najlepszą, według niego, dziewczyną, na jaką mógł tylko natrafić. Nie miał problemów ani z rodzicami ani z nauką. Znajdywał także czas na zarobienie pieniędzy na własne potrzeby, przez co nie obciążał mamy ani taty swoimi ewentualnymi zachciankami. Można było powiedzieć, że Kim Minseok był naprawdę szczęśliwym człowiekiem, prowadzącym zupełnie normalne, radosne życie. Nie miał nic, na co mógłby narzekać. Ciągle się uśmiechał, tym samym niosąc za sobą otoczkę optymizmu, ktora przydawała się każdemu. Kim Minseok był małym dzieckiem szczęścia. Mimo to nikt mu nie zazdrościł, wręcz przeciwnie. Był wyjątkowo lubiany i posunąłby się do określenia, iż popularny. Cieszył się każdym dniem jak najlepiej umiał. Nie widział potrzeby aby smucić się zupełnie nieważnymi pierdołami. Nie zaprzątał sobie głowy mało istotnymi sprawami, co uważał za receptę na szczery uśmiech. Wszystko było tak... zwyczajne. 
Tak cudownie zwyczajne. 
Minseok zerknął ostatni raz na swoje odbicie w lustrze i uśmiechnął się sam do siebie, poprawiając włosy. Wyszedł z łazienki i zszedł na dół, zaglądając do salonu, gdzie siedzieli jego rodzice. Poinformował ich, że wychodzi i wróci prawdopodobnie rano, więc nie mają się martwić. Pani Kim życzyła mu dobrej zabawy i wróciła do oglądania filmu, a chłopak skierował się do drzwi wyjściowych, które wkrótce też przekroczył. Doszedłszy do chodnika, rozejrzał się w poszukiwaniu znajomego auta. Wkrótce też dostrzegł czarny samochód, w którym siedział jego przyjaciel i unosił jak zwykle zaczepnie kąciki ust. Wsiadł do środka po stronie pasażera i zapiął szybko pasy, śmiejąc się cicho pod nosem. 
-Jak zwykle punktualny wtedy, kiedy nie jest to potrzebne - rzucił zadziornie, zerkając na Jongdae. Brunet wzruszył ramionami i nacisnął pedał gazu, przekręcając uprzednio kluczyki w stacyjce i ruszyli wzdłuż spokojnej uliczki, na której mieszkał Minseok. 
-Jestem punktualny wtedy, kiedy mi zależy - odpowiedział Jongdae. - A dzisiaj na pewno mi zależy. 
-Szkoda, że nauczyciele tego nie słyszą - zauważył Minseok, opierając się o szybę i odwracając głowę w jej kierunku. Obserwował zamglony, rozmazujący się przez prędkość obraz za nią. Domy, szare, brudne ulice i pojedyncze grupki ludzi, zazwyczaj młodzieży, którzy zazwyczaj o tej godzinie w piątek wychodzili na miasto, aby odstresować się od całego tygodnia przebytego w szkole. Po kilkunastu minutach jazdy zatrzymali się przed tak znajomym domem, gdzie stało już kilka zaparkowanych aut. Wysiedli wspólnie, spokojnie wchodząc do środka. Zaraz też przywitał ich tłum ludzi, a ich uszu dobiegła głośna, klubowa muzyka, której nadmiar na pewno przyprawiał o okropny ból głowy i każdy jej nienawidził, acz na imprezie nie wyobrażał sobie zabawy z czymś innym. Do Minseoka podbiegła niska brunetka, która objęła go w pasie i stanęła na palcach, aby czule pocałować w usta. Chłopak przytulił do siebie dziewczynę, unosząc uroczo kąciki ust. 
-Jak zabawa? - zapytał, na tyle głośno, aby ona go usłyszała. Jessica pokiwała głową z uznaniem, odwzajemniając uśmiech. Złapała go za rękę i poprowadziła wgłąb salonu, a Jongdae ruszył za nimi. W domu panował istny chaos, chociaż tak naprawdę impreza dopiero się zaczynała. Wszędzie dochodził ich dźwięk obijających się o siebie szklanych butelek, a po pomieszczeniu roznosił się odór alkoholu i spoconych ciał. Wtem odezwał się dj, mający swoje miejsce na obszernym balkonie na piętrze wyżej. Trzeba było przyznać, że dziewczyna Minseoka należała do obrzydliwie bogatych ludzi, mimo, że w ogóle się z tym nie obnosiła. 
-Heeeej, jak się bawicie?! - krzyknął do mikrofonu młody chłopak, na co wszyscy równym chórem zaczęli wrzeszczeć i piszczeć. Minseok zaśmiał się, a Jongdae za nim obserwował wszystko z nieukrywanym zachwytem. 
-Imprezę oficjalnie czas zacząć! - dodał dj, a z głośników znowu dobyła się muzyka. Wszyscy wnieśli do góry ręce. Minseok przecisnął się przez tłum do kuchni, gdzie dopiero mógł odetchnąć na spokojnie. Jessica udała się do swoich koleżanek, przez co chłopak ponownie został sam ze swoim przyjacielem. Jongdae prędko wyciągnął z lodówki dwie butelki, podając jedną Minseokowi. 
-Zdrowie! - powiedział Minseok, otwierając ją, rozkoszując się przyjemnym sykiem, który temu wtórował. Przyłożył butelkę do ust, przechylając, aby wziąć potężny łyk. Jongdae oczywiście też nie był gorszy; kiedy opróżnili pierwszą kolejkę, Jongdae wyciągnął z kieszeni spodni małą, foliową torebeczkę, podnosząc ją do oczu starszego. 
-Spójrz - wyszeptał, kiwając głową w kierunku dwóch, białych tabletek. Minseok zmarszczył brwi, nieufnie podchodząc do tego pomysłu. Otworzył usta, chcąc już zaprotestować, lecz jego przyjaciel wyciągnął jedną z tabletek i położył sobie na języku. 
-Bierz - wymamrotał, w miarę możliwości jak najbardziej zrozumiale. Minseok, mimo oporów, wyciągnął w końcu drugą z tabletek, również kładąc sobie na języku. Jongdae uśmiechnął się i mrugnął w kierunku tamtego. 
-To dla zabawy. 
* * *
Minseok zupełnie nie wiedział, co się dzieje wokół niego. Zdawał się śnić na jawie, dosłownie. Każdą rzecz przyswajał z trudnością, jakby oglądał film, aniżeli naprawdę żył. Nie czuł niczego poza ogarniającą go ekstazą, wybuchającą co kilka minut na nowo. Był w wirze uczuć, kolorowym, tak nierealnym, tak... cudownym. Jeśli wcześniej czuł szczęście z życia, tak teraz okalała go euforią nie do opisania poprzez zwykłe słowa. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że ktoś nagle złapał go za rękę, pociągając na schody, a następnie do jednego z kilkunastu pokoi. Zaśmiał się tylko, gdy spostrzegł, że ten ktoś zamyka drzwi na klucz. Zmrużył oczy, próbując dostrzec twarz nieznajomego w półmroku pokoju. 
-Jongdae! - wykrzyknął uradowany, uśmiechając się i przybierając nogami w miejscu jak małe dziecko. - Jongdaeeeeeee - powtórzył, uroczo przeciągając ostatnią samogłoskę. Jego przyjaciel zachichotał, popychając go lekko na dwuosobowe łóżko. 
-To ja, to ja - odpowiedział, na co znowu wybuchli niekontrolowanym śmiechem. Usadwił się szybko obok Minseoka, wpatrując chwilę w oczy swojego przyjaciela. W końcu westchnął, przymykając powieki. 
-Ja śnię, Jongdae, to jest sen, prawda? - zapytał Minseok, bardziej mamrotając, a Jongdae potrząsnął głową, otwierając oczy. Zapadła cisza pomiędzy nimi, przerywana wyłącznie cichym zegarem, stojącym gdzieś w oddali. W pewnym momencie Minseok nachylił się, dość brutalnie wpijając się w wargi Jongdae. Tamten zdziwił się, początkowo lekko odsuwając, prędko jednak otworzył usta przed drugim, pozwalając, aby ich języki złączyły się ze sobą. Jongdae automatycznie wsunął ręce pod koszulkę Minseoka, na co tamten mruknął zadowolony, czując na swojej rozpalonej skórze jego zimne, zwinne palce. Starszy naparł na bruneta, przesuwając się tak, aby znaleźć się nad nim i ściągając z niego koszulkę, wciąż nie odrywając od jego ust. Och, jak bardzo wtedy podążał Jongdae! Płynnie przejechał ręką po jego brzuchu, aż poczuł szorstki materiał jego spodni. Uśmiechnął się pod nosem, przejeżdżając wargami po szczęce drugiego, zasysając się chciwie na jego szyi. Jongdae sapnął, a jego klatka piersiowa gwałtownie się podniosła. Odchylił głowę do tyłu, dając tym samym partnerowi lepszy dostęp do bladej skóry, którą teraz Minseok odznaczał krwistymi śladami. Minseok odpiął guzik od spodni Jongdae, zaraz zajmując się zamkiem. Wsunął dłoń do jego obcisłych dżinsów, przeklinając w tej chwili, że są one tak ciasne. Poczuł pod palcami przyrodzenie Jongdae, co jeszcze bardziej go podnieciło. Oderwał się na chwilę od Jongdae, spoglądając na niewinną twarz drugiego pod sobą. Uniósł delikatnie kąciki ust, składając na jego wargach czuły, lekki pocałunek. 
-Podoba ci się? - zapytał cicho, wprost do jego ucha. 
-Cholernie - odparł szeptem Jongdae, na co Minseok pocałował go w szyję, zaczynając masować dość mocno jego krocze. Jongdae mimowolnie rozchylił nogi, unosząc biodra, co widocznie ucieszyło Minseoka. Na powrót zajął jego usta własnymi, łaknąc ich bardziej, aniżeli jakiekolwiek inne wcześniej. 
-Pragnę cię - mruknął Minseok wprost pomiędzy jego wargi, rozchylając je prędko własnym językiem. Jak wielka radość go wtedy ogarniała. Czuł się, jakby właśnie wygrał najpiękniejszą rzecz na świecie. Jakby spełnił jedno ze swoich największych marzeń; jakby to właśnie Jongdae był największym celem w jego życiu. Mógłby trwać tak, połączony z Jongdae w nieskończoność. Wydawało mu się wtedy, że on był jego brakującym elementem w układance, jakie im stworzono odgórnie. Przeznaczenie. 
Sam Minseok czuł, jak jego członek napiera na jego spodnie, które były jedynym ograniczeniem, które nie pozwalały na całkowite pojednanie z Jongdae. Oderwał się od niego, lekko unosząc, aby rozpiąć spodnie i zsunąć je, pozostawszy w samych bokserkach. Jongdae, jakby wiedział już wcześniej, uniósł posłusznie biodra, aby Minseok poradził się z jego dżinsami. Jongdae objął Minseoka za szyję, podnosząc się na tyle, aby móc otrzeć jego kroczem o te starszego. Minseok uśmiechnął się, czując, jak zapiera mu dech w piersiach. Złapał jego dolną wargę, pociągając w swoją stronę, łakomie całując jego usta. Na oślep znalazł palcami materiał bokserek tego na dole, zwinnie je zsuwając. Wtedy też przejechał językiem po jego szczęce, przygryzając delikatnie jego szyję, wciąż kierując się w dół, i w dół, tworząc za sobą mokry ślad. Jongdae zadrżał, gdy spostrzegł, co starszy zamierza zrobić. Wbił delikatnie palce w jego włosy, a Minseok zatrzymał się na moment. Jego wahanie jednak trwało zaledwie ułamek sekundy, bo już po chwili pomiędzy jego wargami znalazł się członek Jongdae, robiąc to wyjątkowo czule, tak, aby Jongdae odczuwał jak największą przyjemność. Młodszy jęknął, odrzucając głowę do tyłu i zaciskając powieki, co spotęgowało jeszcze bardziej uczucie w Minseoku. Z każdym ruchem przyspieszał swoje ruchy, powstrzymując się z całych sił, aby dostatecznie przygotować tamtego i ostrzec Jongdae przed bólem. Wtem zamek w drzwiach strzęknął, przez co Minseok automatycznie się podniósł. W drzwiach zobaczył to, czego zobaczył nigdy nie chciał. 
O framugę opierała się Jessica, z rozdzawioną buzią i pękiem kluczy w drobnej dłoni, z niedowierzeniem patrząc na tę dwójkę przed sobą. 
-C-co... - wydukała, zaraz jednak po jej policzkach spłynęły łzy. Odsunęła się i trzasnęła drzwiami, a Minseok usłyszał, jak odbiega. 
* * *
Minseok obudził się następnego dnia z okropnym bólem głowy i kompletną luką w pamięci. Podniósł się ciężko na łokciu, przecierając dłonią zaspane oczy. Mruknął coś pod nosem, ciężko rozchylając powieki, jakby były z ołowiu i zwalił się z łóżka, przestraszony. Na łóżku leżał Jongdae, kompletnie bez ubrań. Minseok czuł, jak przyspiesza mu oddech. Wkrótce też spostrzegł, że on również jest nagi, przez co jęknął z żałości. Znalazł na podłodze własne ubrania i wsunął szybko bokserki, zakrywając Jongdae kołdrą, aby tylko na niego nie patrzeć. Z przerażeniem spostrzegł, że na pościeli znajduje się jakaś dziwna, zeschnięta wydzielina... Wszystko zwalało mu się na głowę, aż słysząc, jak całe jego szczęście z głośnym hukiem upada na ziemię. 
-J-Jongdae... - odezwał się cicho, potrząsając swoim przyjacielem. Tamten warknął coś, że ma się odwalić, ale Minseok nie przestawał. Jongdae otworzył oczy, przeciągając się i spojrzał zdezorientowany na Minseoka. 
-O co chodzi? - zapytał wkurzony. Podniósł się do pozycji siedzącej i nagle wsunął ręce pod kołdrę. - Czekaj... czy ja jestem goł- 
-Jesteś - przytaknął spokojnie Minseok, chociaż w środku daleko mu było od normalnego spokoju. 
-Aigoo, czy ja przeleciałem jakąś panienkę? - rozpromienił się Jongdae, uśmiechając się radośnie. - Powiedz mi tylko, że nie była jednym z tych kujonowych pasztetów, błagam... Nie wybaczyłbym sobie, że zaliczyłem kogoś tak obrzydliwego, inaczej się porzygam, a już mam takiego kac-- 
-Sęk w tym, że to ja przeleciałem... ciebie - przerwał mu starszy.
Jongdae nagle przestał się śmiać, rozwierając szerzej oczy. Po chwili zmarszczył niepewnie brwi i machnął ręką przed twarzą Minseoka, upewniając się, że z nim wszystko w porządku. 
-No kurwa, Minseok, to nie jest zabawne, okej? - odezwał się zdenerwowanym tonem. Minseok podniósł się i zerwał kołdrę z Jongdae, tym samym ukazując jego oczom ślady spermy po nocy. 
-Uważaj, bo spierdolę się ze śmiechu - syknął Minseok, siadając na podłodze i chowając twarz w dłoniach. 
Co ja, kurwa, zrobiłem? 
* * *
Minseok zszedł na dół, czując, jakby coś wbijało mu się w serce i przekręcało z każdym krokiem. Jakby niewidzialne serce ścisnęły jego gardło i, mimo zaciętej walki, nie chciały puścić. Wszelkie siły opuściły go, gdy w końcu zorientował się, jak wyglądała jego poprzednia noc. Jongdae potęgował w nim jeszcze większą wściekłość, więc zostawił go czym prędzej, dbając teraz tylko i wyłącznie o siebie. Czuł się winny, gdy pomyślał o jego dziewczynie. Musiał upewnić się, że nikt się nie dowie, co wydarzyło się w tym felernym pokoju. Z drugiej strony wiedział, że oszukałby Jessicę, a to właśnie szczerość najbardziej ze wszystkiego ceniła. 
Ale... co miał jej powiedzieć? "Hej, kochanie, wiesz, chyba zdradziłem cię z moim najlepszym przyjacielem i jebałem się z nim w jednym z twoich pokoi, prawdopodobnie sypialni rodziców." To wszystko było tak beznadziejnie chujowe, że najchętniej usnąłby na kilka dni, aż cała ta impreza zdawała mu się tylko i wyłącznie snem. Najgorsze, że nie pamiętał... nic. Jedyne co wiedział, to to, co zobaczyli z Jongdae rano. Zobaczył Jessicę przy drzwiach, gdy żegnała ostatnie osoby opuszczające jej dom. Przystanął przy schodach, przygryzając wargę. Brunetka odwróciła się, a jej uśmiech automatycznie zszedł z jej twarzy, gdy dostrzegła Minseoka. Pokazała mu na drzwi i Minseok mógł przysiąc, że w jej oczach zaszkliły łzy. 
Czyli wiedziała. 
Mimo jej prośby, podszedł do niej, mając nadzieję, że jeszcze jakoś uratuje ich dwuletni związek. Kurwa, przecież ją kochał! Planował pomału z nią życie, było to na pewno poważniejsze niż każda jego wcześniejsza dziewczyna. Poza tym, Minseok nie był gejem i nie wyobrażał sobie powtórzyć kolejny raz czegoś takiego. Zwłaszcza z... Jongdae.
-Wynoś się - syknęła Jessica, kiedy tylko Minseok zmniejszył dystans pomiędzy nimi. 
-Jessica, ja... - zaczął chłopak, lecz ona pokręciła szybko głową. 
-Nie mów nic. Nie chcę niczego słyszeć. Nie masz się z czego usprawiedliwiać - przerwała mu, otwierając na oścież drzwi. - Wypierdalaj. 
-Jessica, przepraszam- 
-Nie chcę żadnych twoich przeprosin - krzyknęła, a po jej policzkach spłynęły łzy. - Wynoś się. Jesteś obrzydliwy. Nie chcę cię widzieć na oczy. Możesz iść pierdolić się ze swoim najlepszym kumplem. To koniec - szarpnęła go za ramię, a tamten pozwolił, żeby wypchnęła go za drzwi, które z trzaskiem zamknęła. Minseok spojrzał za siebie, a w środku, głęboko w nim, poczuł pustkę; coraz większą, czarną dziurę, która z każdą sekundą wypełniała go jeszcze bardziej. 
* * * 
Minseok przesiedział weekend zamknięty w swoim pokoju, nawet z niego nie wychodząc. Nie reagował na prośby jego matki, aby wyszedł coś zjeść. Leżał w swoim łóżku, owinięty w kołdrę i próbował zapomnieć o tym, jak właśnie efektownie spierdolił sobie życie. Wszystko, co miał, zniknęło w zaledwie kilka chwil, w dodatku nie będąc zupełnie trzeźwym swoich czynów. Najbardziej dobijał go fakt, że to wszystko już nigdy... nie wróci. Zaraz gdy powrócił do domu, wyłączył telefon, wyciągając baterię i rzucając gdzieś w kąt. Nie miał zamiaru z nikim rozmawiać ani nikogo widzieć. Mijały dni, a on pogrążał się coraz bardziej w swoich łzach i smutku po stracie ukochanej, po stracie reputacji i stracie wszelakiego szczęścia, jakie miał i trzymał w swoich rękach. Niedzielnego wieczoru jego matka ponownie zapukała do jego drzwi, a kiedy syn nie reagował, szarpnęła za klamkę, lecz Minseok był zamknięty. Zrezygnowała więc, zaraz jednak wracając z pękiem dodatkowych kluczy i wchodząc pewnie do chłopaka. 
-Minseok, nie wiem co się dzieje, ale masz gościa - powiedziała, nieco surowo, zirytowana już zachowaniem nastolatka. Minseok podniósł głowę i spojrzał na nią zapuchniętymi oczyma, a zza sylwetki kobiety wyłonił się Jongdae, przygryzając niepewnie wargi. Podziękował pani Kim, która zaraz ich opuściła. 
-Wypierdalaj - wyszeptał Minseok, gdy tylko jego matka zniknęła. Jongdae, jakby nie słysząc jego słów, zrzucił ubrania z obrotowego krzesła, przysuwając je do łóżka przyjaciela. Usiadł na nim spokojnie, jakby nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji, w której się znaleźli. Rozejrzał się po pomieszczeniu, po chlewie, w jakim Minseok leżał. Westchnął tylko, odkrywając przyjaciela i zrzucając kołdrę na ziemię. Minseok zaprotestował, lecz Jongdae uniósł brwi, przytrzymując go za ramię. 
-Wstaniesz i się ogarniesz - polecił tym tonem, który nie tolerował sprzeciwu. - A potem wychodzimy. Poczekam na ciebie na dole. Masz dziesięć minut - dodał, podnosząc się i wychodząc z pokoju, zostawiając Minseoka samego. Starszy spojrzał za nim i prychnął, opadając ponownie na poduszki. Przymknął powieki, chcąc znowu zapaść w głęboki sen, lecz coś podpowiadało mu, że powinien się ruszyć. 
* * *
Gwiazdy paliły się na ciemnym niebie, jedna na drugiej, towarzysząc przy tym księżycowi, okazującego się całemu światu w pełni, rozświetlając okolicę swoim srebrzystym blaskiem. Minseok i Jongdae wędrowali pobocznymi ścieżkami pobliskiego parku. Zależało im, aby w tej chwili znaleźć się jak najdalej ludzi, albo przynajmniej spotkać ich niewiele. Ani jednemu, ani drugiemu nie towarzyszył zwyczajowy humor. Ani jeden, ani drugi się nie uśmiechał ani nie śmiał. Między nimi rozlegała pełna napięcia cisza, nie przerywana nawet najmniejszym hałasem. W pewnym momencie Minseok przystanął, a Jongdae zatrzymał się, zerkając na niego i pytająco unosząc brwi. Minseok wziął głębszy wdech, chowając dłonie do kieszeni i przymknął powieki, jakby zbierał teraz wszystkie swoje myśli do kupy. Rzeczywiście zastanawiał się nad tym co powiedzieć - bo niewątpliwie odezwać się któryś z nich musiał. 
-Jongdae - zaczął, pełnym powagi głosem. Spojrzał w oczy młodszego, a coś jakby ukuło jego serce. Zignorował jednak nieznajome uczucie, próbując zachować spokój i nie pokazać, w jak wielkiej rozpaczy się znajduje. - Nie pamiętam kompletnie nic co wydarzyło się między nami, fakt. Gdyby nie to... rano, zapewne nawet nie wiedziałbym, że do czegoś takiego doszło. Nie wiem dlaczego, to zapewne przez to gówno, które nam dałeś - mówił, będąc zmuszonym co chwila robić przerwy, gdyż jego głos niebezpiecznie drżał. Zerknął w bok, aby już po chwili ponownie skierować wzrok na przyjaciela. Wydawało mu się, że w jego oczach szklą łzy, lecz równie dobrze mogło to być odbicie gwiazd z nieba i zwykłe złudzenie. - Nie wiem czego oczekujesz, ale ja chciałbym o tym zapomnieć. I... rzeczywiście próbowałem. Ale Jongdae, nie umiem - wykrztusił w końcu, obniżając ton do ledwie słyszalnego szeptu. Spuścił głowę, zaciskając dłonie w pięści i mrugając kilkakrotnie. - Nie umiem o tym zapomnieć. Straciłem wszystko. I może nawet dobrze. Nie chcę mieć nic, co przypominałoby mi o tamtym incydencie, Jongdae, bo to boli dwa razy mocniej. 
Zamilkł, przygryzając policzek od środka. Nie miał odwagi, aby podnieść na niego wzrok. Wiedział, że właśnie chce przekreślić ich długoletnią przyjaźń, głęboką więź, jaka ich łączyła. Wiedział, że nie było to łatwe; zarówno dla niego jak i dla Jongdae. Mimo wielu ludzi wokół siebie, Minseok najbardziej ufał Jongdae. To on znał go na wskroś. To on był jakby jego zaginionym bratem. Bratnią duszą? 
-Minseok... - wyszeptał Jongdae. Minseok zamknął oczy. Uderzył w niego głos Jongdae, głos przepełniony takim bólem. Cofnął się o krok, potrząsając głową. 
-Przepraszam - powiedział Minseok, odwracając się. Chciał już odejść, gdy ktoś złapał go mocno za ramię, przytrzymując w miejscu. W końcu nie wytrzymał i pozwolił, aby łzy swobodnie spłynęły po jego policzkach. Och, był tak słaby. Czuł się tak źle. Wszystko go tak niemiłosiernie bolało... Wolałby wszystko zakończyć, zapaść w sen, nie budzić się nigdy. 
Jongdae odwrócił go do siebie, unosząc podbródek, zmuszając tym samym, aby Minseok na niego spojrzał. Oczy Jongdae były całe załzawione, a po jego twarzy mignął cień; ten cień człowieka, który właśnie traci... wszystko. 
-Nie-... nie chcę, Minseok - odezwał się cicho. - Nie chcę cię tracić. Jesteś... jesteś dla mnie całym światem. Nie zmuszaj mnie do życia bez powodu, dla którego wstaję codziennie rano. Proszę. Minseok. - puścił go, modląc się w duchu, aby przyjaciel nie odszedł. Minseok stał jak zaczarowany, a nogi wydawały się być z ołowiu. Nawet gdyby chciał... odejść. Nawet gdyby chciał się ruszyć, nie potrafił. Nie potrafił chociażby drgnąć. Stał się kamieniem, czymś na kształt posągu. Czuł, jak rośnie wokół niego skorupa. Ochrona? Ochrona przed tym, co właśnie przeczuwał, że się stanie. Ochrona przed dwoma słowami, których wolałby nigdy nie usłyszeć.
-Ja- 
-Kocham cię - przerwał mu rozpaczliwie Jongdae, a głos mu się całkowicie załamał. Otarł szybko wierzchem dłoni wilgotne oczy, przygryzając mocno dolną wargę. Minseok spojrzał na niego z większym przerażeniem. 
Za dużo. 
To było zdecydowanie za dużo dla jego ramion. Nagle poczuł się słaby, tak wyjątkowo maleńki w tym ogromnym świecie. Przerosły go uczucia, przerosły go wydarzenia ostatnich dni. Przerosło go wszystko, z czym kiedyś radził sobie bez problemu. Przerosły go rzeczy, o których nigdy w życiu nie śnił. 
Tak po prostu, najnormalnie w świecie, to było za dużo.
-Przepraszam - powtórzył, nie wiedząc nawet, czy Jongdae go usłyszał. Zrobił jeden krok do tyłu, a następnie kolejny, i kolejny, i kolejny... aż Jongdae został gdzieś w oddali, a Minseok odwrócił głowę, nie chcąc widzieć, jak zostawia coś, co prawdopodobnie również chyba... kochał.
* * *
Minseok już się nie śmiał. Już się nie uśmiechał. Fakt, wstawał rano. Chodził do szkoły. Spotykał się ze znajomymi. Jednak w środku nie odczuwał niczego poza brakiem; brakiem tego, co miał kiedyś. W dziurę po ludziach, których kochał, wszedł ból, dręczący go przy każdym kolejnym oddechu. Dni stały się udręką, a życie cierpieniem, z którym pomału przestawał mieć siły na to, aby walczyć. Widział w szkole brak obecności Jongdae. Nikt nie zauważał w tym nic podejrzanego, jakby to było zupełnie normalne. Jednak Minseok wiedział. Wpatrywał się w milczeniu w pustą ławkę, na której zazwyczaj siedział na przerwie. Wpatrywał się w klasę, do której chodził. Wpatrywał się w lukę, którą Jongdae powinien zapełnić. Minseok nawet nie zdawał sobie sprawy, kiedy jego myśli zajął tylko i wyłącznie Jongdae. Nie było chwili, gdyby Jongdae o nim nie myślał. Jak się czuje? Jak sobie z tym radzi? Co właśnie robi? Dlaczego go... nie ma? Minseok wcale nie chciał źle. Wydawało mu się, że to była jedyna dobra droga. Nie chciał skrzywdzić nikogo, poza może sobą. Tymczasem zrobił wszystko, aby to tylko on wyszedł na lepiej. Przeklinał swój egoizm. Przeklinał to, jak samolubny się okazał. Gdyby mógł cofnąć czas... gdyby mógł cofnąć czas, co właściwie by zrobił? Wszystko nagle wydało się tak skomplikowane. A może było łatwe? 
A może wszystko było łatwe, tylko człowiek to sobie utrudniał? Może tak naprawdę wystarczył jeden ruch, jedno słowo mniej lub więcej, aby wszystko wróciło do normy? Nie próbował nawet odzywać się do Jessicy. Widział ból w jej oczach za każdym razem, gdy ją mijał. Nie wybaczy mu. On też by nie wybaczył. Przyjął z pokorą to, na co zasłużył. 
Dom Jongdae był niewielki, zupełnie zwyczajny, nieodróżniający się od innych domów zupełnie niczym. Mały ogródek, biały płotek. Wszystko tak, jak powinno być. Minseok jednak widział aurę, którą spowijał ten dom. Zdawał sobie sprawę z tego, że w środku jest ogrom cierpienia. Tyle bólu w zaledwie jednym, niewinnym serduszku, które nigdy nie powinno ucierpieć. Czemu Jongdae był winien? Minseok zwalał wszystko na siebie, a coś w środku wydzierało z niego, krzycząc do ucha, aby naprawił to, czego jeszcze nie stracił. Lecz... co tak właściwie Minseok miał? 
Jongdae. 
-Dzień dobry - przywitał Minseok matkę Jongdae, gdy ta otworzyła mu drzwi. Kobieta jednak nie odpowiedziała mu; nawet się nie uśmiechnęła. Ujrzawszy chłopaka, nagle spoważniała, co wydało się Minseokowi wyjątkowo dziwne. 
-Zastałem Jongdae? - zapytał, lecz kobieta zacisnęła mocniej dłonie na ścierce, którą akurat trzymała. 
-Jongdae? - powtórzyła za nim, nerwowo skubiąc dolną wargę. - On mówił, że jedziecie pod namioty. Z tobą, Minseok. 
Minseok otworzył usta, zdumiony. 
Nie tego się spodziewał. 
Zamrugał kilkarotnie, po czym skinął głową i odwrócił się, biegnąc przed siebie. Wypadł z posiadłości, wyciągając pospiesznie telefon. Serce waliło mu jak oszalałe, a oddech niebezpiecznie przyspieszył. Wykręcił znany na pamięć numer Jongdae, przykładając telefon do ucha. Słyszał kolejny to sygnał w słuchawce i zero odpowiedzi z drugiej strony. Ogarniał go coraz większy strach i przerażenie, który paraliżował go od stóp do głów. Powtarzał w duchu, prosił, błagał, aby tamten odebrał. Po kilkunastu minutach ktoś odpowiedział, na co Minseok odetchnął. 
-Halo? - usłyszał głuchy, nienaturalny głos Jongdae. Oprócz tego słyszał szum, który podpowiadał starszemu, że to wcale nie znaczy, że Jongdae jest bezpieczny. 
-Musimy porozmawiać - odpowiedział pospiesznie Minseok. - Gdzie jesteś? 
-Czy to ważne? - roześmiał się Jongdae, lecz ten śmiech bynajmniej był wesoły. 
-Owszem. Jongdae, gdzie jesteś? - powtórzył starszy, nerwowo się rozglądając. 
Lecz Jongdae tylko się rozłączył, zostawiając Minseoka z głośnym beep, beep, beep. 
* * *
Dach budynku otaczały barierki, prowizorycznie zapewniając bezpieczeństwo przebywającemu w tym miejscu. Jongdae opierał się o nie, spoglądając w dół. Tak często tutaj przychodził. Widział pod sobą auta, spieszące się zawzięte w tę czy drugą stronę, jakby nikt nie miał czasu na chwilę spokoju. Tak po prostu zwykłą chwilę, w której nie musiałby gonić za teoretycznie ważnymi rzeczami. Jongdae przykucnął, wyciągając rękę przed siebie. Jego dłoń muskał wiatr, delikatnie łaskocząc palce. Gdyby chciał, mógłby bez najmniejszego problemu pokonać "przeszkodzę". Ale nie chciał.
-Jongdae. 
Odwrócił głowę, ujrzawszy za sobą znajomą sylwetkę chłopaka. Tamten oparł się o metalowe drzwi, łapiąc się za brzuch, widocznie zmęczony. Przetarł dłonią czerwone policzki, mrugając kilkakrotnie, jakby nie mógł uwierzyć w widok przed sobą.
-Co ty masz zamiar... 
-Na pewno nie zabić się - warknął Jongdae, przerywając pytanie starszemu. Podniósł się z cichym westchnięciem, wyrwanym spomiędzy jego warg. Oparł się ponownie o rurki, odwracając głowę od bruneta. Wydawało mu się, że Minseok odetchnął, przez co chwilowo uniósł kąciki ust, zaraz jednak wracając do grobowej powagi na twarzy. Przygryzł dolną wargę, przymykając powieki. 
-Po co tu przyszedłeś? - zapytał cicho, zerkając w bok, na ciepłe, piwne oczy chłopaka, który wydawał mu się najpiękniejszy na świecie. Idealny. Każdy jego ubytek stawał się tak cudownie i perfekcyjnie nieperfekcyjny, jakby tak właśnie miało być. Doskonale wyważone proporcje w doskonalym tworze boskim, jakim był Kim Minseok. Często przez jego głowę przemykały myśli w jaki sposób jego przyjaciel postrzega Jongdae. Szybko jednak się ich pozbywał. Po pierwsze, Minseok nie postrzegał Jongdae tak, jak Jongdae postrzegał Minseoka. W ten sposób wszystko przewracało się o sto osiemdziesiąt stopni. Minseok był w stanie dostrzegać wady Jongdae. 
Jongdae Minseoka już nie. 
-Przepraszam - odpowiedział szeptem Minseok, jakby ten jeden szept ranił jego gardło. Przełknął zaraz ślinę, pozbywając się z języka goryczy smutku. Smak porażki towarzyszył mu bez przerwy przez ostatnie kilka dni, nie mogąc w żaden sposób uwolnić się od zakleszczonych na jego sercu palców poczucia winy. 
-Nie masz za co - odparł automatycznie Jongdae, tak czysto z przyzwyczajenia. Bo było za co. Pozostawiwszy Jongdae samego, pozostawiwszy go na własne sumienie i gryzące myśli, tuczące boleśnie o czaszkę. 
-Nie bądź śmieszny - prychnął Minseok, siadając na ziemi i przerzucając przez barierki nogi, pozwalając im swobodnie zwisać z budynku. Chwilę wpatrywał się we własne buty, bojąc się tak naprawdę spojrzeć na młodszego. 
-To nie wyszło tak jak chciałem - kontynuował z trudem. - W zasadzie... to sam nie wiedziałem czego chciałem. Musiałem chyba stracić wszystko, aby przekonać się dopiero co to znaczy nie mieć nic. Musiałem dopiero stracić ciebie, aby przekonać się, jak ważny dla mnie jesteś - z ostatnim zdaniem zamilkł, nerwowo gryząc policzek od środka. Jongdae słuchał go tylko, nie przerywając nawet gwałtowniejszym oddechem czy gestem. Stał i słuchał. Stał i bał się tego, co przyniosą kolejne, wleczące się sekundy. 
-Czego ode mnie oczekujesz? - zapytał chłodno Jongdae. To pytanie uderzyło w Minseoka. Szczerze powiedziawszy, nie tego się spodziewał. W końcu bezradnie wzruszył ramionami. 
-Aby było jak dawniej - powiedział starszy, szybko ganiąc się w duchu za te słowa. Jakie dawniej? Nic nie mogło być jak dawniej. To niemożliwe. Czysta abstrakcja. 
-Tak jak dawniej? - powtórzył za nim Jongdae. - Wtedy, gdy byłem w tobie nieszczęśliwie zakochany, ale nie mogłem nawet odezwać się słowem, bo kurwa... ty miałeś dziewczynę? Gdzie musiałem być wiecznie zdany na twój cień? Gdzie marzyłem o tym, abyś mi powiedział, że mnie kochasz? - wyrzucił z siebie, podnosząc swój ton. Odszedł od barierek, wbijając ze złości palce we włosy. Miał ochotę coś rozwalić. Nie-. Miał ochotę coś rozpierdolić, dosłownie. Najchętniej Minseoka. Tak, żeby w końcu poczuł to, co czuł on przez ten cały czas bezsilności. - Czy może wróćmy do tego momentu, gdzie powiedziałeś mi, że powinienem o tobie zapomnieć? Bo ciągnięcie tego dalej nie ma sensu? Odpowiedz mi, Minseok. Do czego powinniśmy wrócić? Która relacja odpowiada ci najlepiej? Bo mnie kurwa o zdanie nikt nie zapyta, więc może zróbmy to, co tobie pasuje najlepiej! - zakończył, przykucając w miejscu i chowając twarz w dłonie. Poczuł pod palcami słone łzy, cisnące się strumieniem z oczu. Zaległa cisza, zbyt dobitna, aby którykolwiek z nich ją przerwał. Tak boleśnie drażniąca uszy. Coś powstrzymywało tę dwójkę nieszczęśników przed wypowiedzeniem chociażby słowa. 
-Zacznijmy więc coś nowego - odezwał się nagle Minseok. - Tylko między nami. 
-Nie wiem czy chcę - warknął Jongdae, przecierając wilgotne policzki. Spojrzał w bok, opierając podbródek o złączone kolana, które obejmował dłońmi, próbując w ten sposób ukryć ich drżenie. 
-Coś, co uszczęśliwi zarówno ciebie, jak i mnie - nie poddawał się Minseok, powolnym krokiem podchodząc do młodszego i obejmując go delikatnie ramieniem, jakby Jongdae był z kruchej porcelany, a on bał się, że chłopak rozpadnie się w jego rękach na milion drobnych kawałeczków. Jongdae przekierował na niego swoje zaczerwienione oczy, unosząc pytająco brwi. 
-Kocham cię - wyszeptał mu do ucha Minseok, na co Jongdae rozchylił niepewnie swoje wargi. - Zawsze cię kochałem - dodał, wiedząc, że Jongdae zaraz pęknie. Że mu zaufa. 
-Minseok... - zaczął tamten, lecz starszy nie pozwolił mu dokończyć. Złączył ich wargi, które przecież pasowały do siebie tak idealnie; które dopełniały się wzajemnie, jakby były przeznaczone tylko sobie. Delikatnie i czule. 
-Stwórzmy coś pięknego - wyszeptał Jongdae, wprost do ust ukochanego. 
-Wszystko, co tyczy ciebie, jest piękne - odparł Minseok, unosząc kąciki ust i spoglądając w jego oczy. 
A Jongdae nie był w stanie nijak odpowiedzieć, więc tylko się uśmiechnął. 
I ten uśmiech był najpiękniejszym, jaki kiedykolwiek Minseok miał szansę zobaczyć.
* * *

5 komentarzy:

  1. Przeczytałam (omijając scenę +18, wybacz) aż moje oczy stały się wilgotne. Lubię to, w jaki sposób oddajesz uczucia słowami i to, że nie jesteś kolejną osobą, piszącą przesłodzone i dziecinne opowiadania. Niech wena Cię nie opuszcza~

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten shot jest genialny! Nie dość, że głównymi bohaterami są Xiumin i Chen to jeszcze nie spotkałam się z taką fabułą. Przepięknie to wszystko opisałaś. Szkoda mi było Jongdae, który musiał patrzeć, jak jego miłość spotyka się z dziewczyną. Nawet nie chcę tego sobie wyobrazić. Być tak blisko osoby, dla której jesteś w stanie zrobić wszystko, ale ona tego nie widzi. Impreza byłem przełomowa w ich znajomości. Xiumin stracił swoją ukochaną i po części najlepszego przyjaciela. Już myślałam, że oni się nie pogodzą. Takie słodkie zakończenie pasuje tutaj idealnie! Są razem i to cieszy najbardziej. Oświadczam, że ten shot jest należy do moich ulubionych. Pewnie nie raz go jeszcze sobie przeczytam podziwiając wykreowane postacie, akcję i opisy. Czekam na kolejne z niecierpliwością!
    Pozdrawiam! :D
    Przepraszam za mój chaotyczny komentarz, ale trudno budować zdania po przeczytaniu takiego dzieła! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny shocik, jeden z lepszych XiuChenów, jakie czytałam. A przeczytałam chyba wszystkie, jakie są po polsku, w końcu OTP. Historia miło kontrastowała z tymi wszystkimi fluffami, w dodatku moment od lat 18, którego gdzie indziej nie znalazłam. Awwwwww Xiumin top *o* Przeszkadzało mi troszkę to, że co zdanie powtarzałaś "Minseok" i "Jongdae", ale pod koniec nieco się poprawiło.
    Czekam na kolejne opowiadania z tego paringu :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow, fabuła tska przewidywalna trochę, ale to nie znaczy , że opowiadanie straciło swój sens, wręcz przeciwnie aż się czeka na to co będzie dalej. Na to jak się pogodzą! Zdziwiło mnie tutaj tylko to, że to Xiumin przeleciał Chena, a nie na odwrót. ^^ Przeczytałabym z chęcią dalsze losy tej dwójki. :D
    Powodzenia w dalszym pisaniu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow, fabuła tska przewidywalna trochę, ale to nie znaczy , że opowiadanie straciło swój sens, wręcz przeciwnie aż się czeka na to co będzie dalej. Na to jak się pogodzą! Zdziwiło mnie tutaj tylko to, że to Xiumin przeleciał Chena, a nie na odwrót. ^^ Przeczytałabym z chęcią dalsze losy tej dwójki. :D
    Powodzenia w dalszym pisaniu :)

    OdpowiedzUsuń