piątek, 27 czerwca 2014

"A cage of dreams"

typ: AU, angst
bohaterowie: Sehun x Kai [EXO] - SeKai 
ostrzeżenia: -
A/N: Witam wszystkich serdecznie! Po długiej przerwie w pisaniu, wracam do was z powrotem, a także do regularnego publikowania, jako, że nadeszło wolne; a przynajmniej obiecuję, że się postaram. Mam nadzieję, że chociaż troszkę się stęskniliście? Bo ja, szczerze powiedziawszy, bardzo. Z góry dziękuję wszystkim, którzy mnie wspierali i dalej będą kontynuować trwanie przy mnie. Dodajecie mi sił i jesteście moją motywacją! Nie zawiodę was. Zrobię wszystko co w mojej mocy. Skorzystam też z okazji i życzę wam wszystkim spokojnych, radosnych wakacji. Niech to będzie dla was szczęśliwy czas! 
Sehun poczuł, jak zgarniają go czyjeś ciepłe ramiona. Mimowolnie drgnął, a jego ciało zareagowało w sposób natychmiastowy, chcąc się z początku odsunąć i wyrwać od nieznanych rąk. Dopiero po dwóch uderzeniach serca Sehun zorientował się, że to ten dotyk, do którego garnął niczym do słońca, które opalały jego delikatną skórę swoimi jaskrawymi promieniami. Rozluźnił się, unosząc niespiesznie powieki, aby zatopić się w piwnych oczach przed sobą i kojącym spojrzeniu, przepełnionym nieopisanym uczuciem. Mimo, iż Sehun spotykał się z tym spojrzeniem już wiele razy, wciąż nie potrafił dokładnie określić jaka magia spowijała cały świat, gdy tylko zaczął tonąć w brązowym oceanie. 
-Tęskniłem za tobą - usłyszał, a jego ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Mógłby chłonąć ten głos cały dzień, wsłuchując się w każde zachrypnięte dźwięki. Chciał już zatracić się w jego wargach, tak, jak robili już to tysiąc razy wcześniej. Dłonie Jongina powodowały, iż Sehun czuł się bezpieczny i komukolwiek potrzebny. Tak, jak na co dzień nie widział sensu we wstawaniu każdego kolejnego, nudnego ranka, ciągnąć szarą montonnię w nieskończoność, tak podczas spotkań z tym brunetem wszystko obracało się o sto osiemdziesiąt stopni - można by posunąć się do stwierdzenia, iż Jongin był całym światem Sehuna. Sehun wcześniej nie potrafił znaleźć dla siebie miejsca. Nie wierzył w to, że kiedykolwiek znajdzie szczęście - jego szczęście, o którym mógłby się wypowiedzieć jako o osobistej własności. Przestał nawet wierzyć w cuda. Nie był typem człowieka, który długo opierałby swoje nadzieje o bajki czy przeróżne baśnie, a do takich właśnie zaliczał między innymi uczucie znane pod pojęciem "miłości". Nie oczekiwał nic więcej, aniżeli możności powiedzenia, że jest zadowolony z tego, co go otacza. Tymczasem każdy dzień pogrążał go coraz bardziej w czarnej dziurze, z której nie widział już żadnej drogi ucieczki. 
Nagłym sposobem w jego życiu stał się Kim Jongin. I wtedy też dopiero stwierdził, że Kim Jongin odgórnie był przypisany w wielkiej księdze przeznaczenia Oh Sehunowi, że Oh Sehun może być szczęśliwy dopiero wtedy, gdy spotka Kim Jongina. I tak też potoczyły się koleje losu obu młodych mężczyzn. Od dziecięcej niewinności, która drzemała w każdym z nich od samego początku, przez niezliczone, gorące momenty ich prywatnego świata zadurzonych w sobie kochanków. Zapisane stronice ich własnej historii, tworzonej co wieczór,  o tej samej porze, w tych samych warunkach. 
-Ja też za tobą tęskniłem. - odparł Sehun przyciszonym głosem, aby nie zniszczyć narastającej atmosfery pożądania w każdym z nich. Wtem Sehun poczuł, jak zęby Jongina przygryzają jego dolną wargę, aby następnie przycisnąć bardziej do siebie jego kruche ciało, złączając w jednym pocałunku usta ich obu. Nagle wszystko wokół przestało mieć jakiekolwiek znaczenie, jeśli w ogóle wcześniej ktokolwiek z nich brał tak mało znaczące rzeczy pod uwagę. W tym momencie liczyli się tylko oni, tylko ta dwójka - nic więcej. Dłonie Jongina wędrowały po skórze Sehuna, a Sehun miał wrażenie, jakby jego palce przyjemnie parzyły, wywołując po sobie drobne mrowienie. Cicho błagał o więcej, w szaleńczym tańcu ich języków, które splotły się, nie pozwalając odejść żadnemu z nich. Łaknęli siebie, och, jakże to pragnienie było wielkie! Nie mogli w żaden sposób zaspokoić swoich potrzeb, mimo, iż każda sekunda wydawała się godziną, a każdy ruch wynagradzał te tysiąc pomniejszych w innych okolicznościach. Przy akompaniamencie jęków, westchnięć i uderzanych o siebie ciał, złączonych warg, wypełnionych po brzegi gorącym uczuciem, gorącym pożądaniem, przyspieszone bicia serca i głośniejsze oddechy, zlewające się w jedną, piękną dla uszu muzyką - ciesząc się samym sobą, w ich osobistym, pomniejszym raju zatraconych. 
* * * 
-Sehun? 
Chłopak podniósł głowę znad stosu papierów, leżących niedbale na dębowym, wielkim biurku w niedużym jednak gabinecie. Było to jego ulubione miejsce z całego mieszkania, które swoją drogą nie zaliczało się do mniejszych. Mimo, iż mieszkał sam, nie szczędził na przepychu. W końcu przyjmował do siebie wiele gości, w tym mniejszych lub większych dostojników, a na każdym lubił wywoływać to samo wrażenie niemego zachwytu nad doborem mebli czy koloru swojego kącika. Poprawił okulary na nosie, obracając w palcach swoje ukochane pióro, notabene podobno szczęśliwe. Młoda kobieta o długich, brązowych włosach odchrząknęła, trzymając kurczowo w dłoniach czarne teczki. Sehun zawsze podziwiał ją za to, że poruszała się z taką gracją na tak wysokich obcasach. Nigdy nie zrozumiał fenomenu tych butów, aczkolwiek zaliczał to raczej do zmartwień kobiet, aniżeli jego, więc rzadko kiedy zaprzątał sobie tym głowę. 
-Dzwonili z gazety, do której miałeś dzisiaj udzielać wywiadu - poinformowała brunetka z typowo służbowym tonem. Nie zwracała się inaczej do Sehuna. - Musieli przenieść rozmowę na jutro na godzinę dziesiątą trzydzieści. Czy to dla ciebie problem? 
-Nie, skądże. Chyba jestem o tej godzinie wolny? - odparł spokojnie Sehun, opierając łokcie o blat i złączając delikatnie dłonie. 
-Ja przynajmniej o niczym nie wiem. Dzisiaj wieczorem przyjdzie do ciebie pan Jung. Nie zapomnij - dodała sekretarka, poprawiając palcami grzywkę, która opadała jej na oczy. Po chwili milczenia westchnęła, po czym odwróciła się i wyszła z gabinetu, zamykając za sobą cicho drzwi. Sehun przez moment siedział w bezruchu, aby wypuścić cicho powietrze z płuc i przymknąć powieki. Nużyło go to życie, nużyło go każde spotkanie. Mimo, iż czasem wydawało się to dość ciekawą rozrywką, przy takiej monotonni tylko nieliczni mieliby z tego non stop identyczną frajdę. A Sehun raczej szybko się nudził. Pięć lat temu opublikował swoją pierwszą książkę. Nie spodziewał się, iż odniesie ona aż taki sukces. Główna postać podbiła serce czytelniczek i czytelników, którzy zupełnie oddali mu serce i z zapartym tchem śledzili jego losy. Sehun był z tego faktu bardzo zadowolony, zwłaszcza, iż jego główna postać miała dla niego szczególne znaczenie. Nigdy jednak publicznie nie przyznał się do tego, rzadko również przyznając się przed samym sobą w duchu. Ukrywał to na dnie serca, głęboko, aby nikt nigdy nie miał możliwości dokopać się do ów skarbu. Miał świadomość jego istnienia. Aczkolwiek wolał udawać, że nie ma zielonego pojęcia o czym mowa. I tak też robił.
* * * 
Sehun nigdy nie zaznał miłości, dopóki nie poznał Kim Jongina. Tak naprawdę Sehun nie wiedział gdzie się spotkali. Zapewne na jednym z przyjęć, na które obaj tak często uczęszczali. Szybko stali się dla siebie bliscy, najdrożsi na świecie, niczym perełki, które musieli nawzajem osłaniać. Nie potrafili jednak publicznie przyznać się do łączącej ich realcji. Woleli ukrywać to, traktując jak prywatny sekret, który również uciśniał związki i więzy uczuć, płynących prosto z głębi duszy. Sehun marzył o tym, aby trzymać Jongina za rękę, leżąc na polanie w ciepłą noc lata, zadzierając głowy do góry, aby w nieskończoność liczyć gwiazdy. Marzył, aby czuć jego ciepłe wargi na własnych policzkach, aby tamten brał go w ramiona przy każdej nadarzającej się okazji. Jongin zaś uwielbiał się bawić blond pasmami Sehuna, patrzeć na jego zaspaną twarz rano, gdy zanosił mu do łóżka przygotowane wcześniej śniadanie. Każda wada stawała się idealnym dopełnieniem perfekcji. Każda zaleta wyróżniała się, błyszcząc w świetle codzienności. Gdyby tylko mogli tak wiecznie. Gdyby na zawsze mieli tylko siebie. 
* * * 
Chłopak spojrzał na wpół zapełnioną szklankę stojącą na stoliku przed nim. Zmrużył oczy, zastanawiając się uporczywie nad zadanym mu wcześniej pytaniem. Wpatrywał się uparcie w jeden punkt, nawet nie drgając ani nie biorąc niepotrzebnych, gwałtownych wdechów. Czuł napięcie narastające w powietrzu, czuł, jak spowija ono każdy przedmiot wokół. Nie lubił tego, nienawidził, uciekał od tak stresujących momentów. Mimo to musiał się z nimi zmierzyć, stanąć twarzą w twarz z największymi lękami. Życie nigdy nie było łatwe. Albo było, tylko człowiek miał tendecję do utrudniania łatwych rzeczy? Niby nic nie było skomplikowane, ale ludzie z natury lubili chodzić naokoło, byleby jak najdłużej, jak najbardziej zawile. Sehun przygryzł nerwowo dolną wargę, pomału obracając wzrok w bok, wprost w wielkie okno prowadzące na ruchliwą ulicę, przy której mieszkał. Westchnął cicho, przecierając dłonią zmęczone oczy.
-Nie wiem - odpowiedział w końcu, a w pomieszczeniu nastała grobowa cisza. Nawet jakby wydawało się, że zegar przestał informować o mijanych sekundach. Albo być może czas się zatrzymał? 
-Nie wiem - powtórzył Sehun. - Chyba jestem sam. 
Uśmiechnął się sam do siebie, a po chwili zaśmiał głośno. Och, jak komicznie. Och, jak żałośnie.
* * * 
Więcej, więcej, więcej. Sehun nie wiedział, kiedy wyczerpany doznaniami zapadł w głęboki sen. Śnił mu się Jongin. Jego Jongin. Idealny w każdym calu, wraz z tym jego ulubionym, anielskim uśmiechem na ustach, w które miał ochotę się wpić. Nie było chwili, w której Sehun nie pragnąłby Jongina.  
Promienie słońca wtargnęły wprost pod powieki blondyna, przez co tamten mruknął coś niezrozumiale, przewracając się na drugi bok. Już miał ponownie oddać się w bajeczne krainy Morfeusza, kiedy coś sobie przypomniał. Wyciągnął rękę przed siebie, a gdy poczuł na miejscu obok pustkę i zimno, otworzył gwałtownie oczy. Podniósł się, rozglądając wokół siebie. 
-Jongin? - zapytał, zaciskając palce na kołdrze, zakrywając się nią szczelniej. Czuł, jak serce bije w nim w oszalałbym tempie, ogarnięty nagłym szokiem i przerażeniem, spowodowanym brakiem obecności jego ukochanego. W końcu jednak uniósł niepewnie kąciki ust, opadając z powrotem na poduszki. Po jego bladych policzkach spłynęły pojedyncze łzy, a on sam nie przestawał się uśmiechać. 
-Jaki jestem głupi - powiedział głośno, a głos mu zadrżał. - Zapomniałem, Jongin, że żyjesz tylko w mojej wyobraźni. I istniejesz tylko w moich książkach. 
* * * 

4 komentarze:

  1. Skomentuję i cieszę się, że mam zaszczyt zrobić to pierwsza ;-) Uwielbiam twoje opowiadania i trochę żałuję, że poprzednie nie zostały skończone, ale to co przeczytałam było genialne. Świetny pomysł na opowiadanie i końcówka mnie zaskoczyła. Wiedziałam, że to angst, ale myślałam, że może jednak z Jonginem się coś stanie, a nie, że jest wymyślony.
    wow, naprawdę. Jestem tym zauroczona i czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Porzucam tylko LuKaia, a "It's not over yet" mam zamiar kontynuować, ale na tym blogu. :-)

      Usuń
  2. mimo, że z etykietką angst *czego unikam* to i tak przeczytałam - było mega urocze, nawet końcówka była dla mnie urocza, jak okazało się, że to tlyko jego wyobraźnia c: lekkie i przyjemne ♥ więcej sekai ! :D
    pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. 53 year old Physical Therapy Assistant Oates O'Collopy, hailing from Gravenhurst enjoys watching movies like The Private Life of a Cat and Computer programming. Took a trip to Belovezhskaya Pushcha / Bialowieza Forest and drives a Envoy XUV. zobacz post

    OdpowiedzUsuń